Kontakt:

Dawid Dobosz

dawiddo@poczta.onet.pl
+48 696111620

8.09.2013

Karpacz latem, 8.09.2013 - 15.09.2013

08.09.2013

Dziś wyruszam z Kasią do Karpacza. Miejscowość położona niedaleko jednego z najwyższych szczytów w południowej Polsce - Śnieżki ( 1602 m n.p.m.). Jest to głównie najwyższy szczyt Karkonoszy i Sudetów. Sama miejscowość nie wyróżnia się jedynie licznymi trasami na Śnieżkę, ale również posiada wiele innych atrakcji. Najpopularniejszą z nich jest świątynia Wang. Świątynia ta, tak na prawdę nazywa się "Kościół Górski Naszego Zbawiciela". A więc skąd wzięła się nazwa Wang ? Otóż w 1842 roku kościół przeniesiono z Norweskiej miejscowości Vang do Karpacza. Jest to jeden z nielicznych takiego typu kościołów na świecie. Więcej ciekawostek na ten temat znajdziecie odwiedzając sam Karpacz.


Inną atrakcją jaką warto zobaczyć jest m.in.  muzeum zabawek, w którym możemy podziwiać jak z pokolenia na pokolenie zmieniały się zabawki. Miłośnicy przyrody nie tylko będą mogli napawać się pięknem przyrody, natomiast będą mogli również podziwiać wielką zaporę wodną na Łomnicy, która tworzy jednocześnie wodospad. W muzeum sportu i turystyki dowiemy się jak kształtował się sprzęt sportów zimowych na przestrzeni lat. Po drodze na szczyt Śnieżki obowiązkowo należy odwiedzić zabytkowe schroniska górskie takie jak "Samotnia" i "Strzecha Akademicka". Natomiast na samym szczycie odwiedzić kaplicę pw. św. Wawrzyńca. Dla dzieci i młodzieży na pewno świetną atrakcją będzie zjazd na torze saneczkowym "Kolorowa" w centrum miasteczka.

Schroniska "Samotnia" i "Strzecha Akademicka" wraz ze Śnieżką. fot. Dawid Dobosz
Nieco dalej warto się przejść do miasteczka WesternCity położonego na północny wchód od centrum miasta. Odbywają się tam liczne pokazy indiańskie, pokaz napadu na bank, można zjeść w Saloonie oraz wiele innych. WesternCity oczywiście najlepiej odwiedzić w latem, sądzę, że zimą tam się nic nie dzieje. Nie będzie to mój pierwszy raz w Karpaczu, aczkolwiek chętnie odwiedzę te wszystkie miejsca jeszcze raz. Wyruszam dziś o godzinie 23:16 pociąg ze stacji Tczew - Jelenia Góra. Podróż będzie trwać 11 godzin. W związku z tym najlepiej wyruszyć w nocy aby następnego dnia zacząć zwiedzać oraz odnaleźć się w okolicy.


09.09.2013

Podróż pociągiem z Tczewa do Jeleniej Góry zajęła około 10 godzin. Pociąg oczywiście był przepełniony, nie można było nóg wyprostować w pozycji siedzącej. Mimo tego, iż każdy podróżny ma swoje miejsce to i tak jeżeli wybiera się w dłuższą trasę pociągiem musi być przygotowany na drętwienie kolejno wszystkich partii ciała. Około godziny 10:00 pociąg dotarł na stację docelową. Na stacji zazwyczaj czekają już panowie proponujący dojazd do Karpacza. Cena to 10 zł od osoby. PKS kosztuje 5 zł, natomiast w moim przypadku czekałbym na niego 3 godziny. W związku z tym skorzystałem z oferty prywatnego przewoźnika.

Podróż pociągiem. Fot. Dawid Dobosz
Po około 30 minutach byłem już w centrum Karpacza. Ulica 3 maja ciągnie się przez całe miasto. Jest to najdłuższa ulica w Karpaczu. Poszukałem bankomatu aby wypłacić gotówkę. W tej miejscowości możecie skorzystać z dwóch bankomatów, a mianowicie Bank WBK oraz PEKAO BP. Następnie udałem się do pensjonatu, w którym zarezerwowałem sobie nocleg. Villa Śnieżynka będzie teraz moim domem przez najbliższy tydzień. Przyszedłem godzinę przed rozpoczynającą się tzw. dobą hotelową więc mogłem jedynie zostawić bagaż. Co mnie zdziwiło, nie było żadnego pomieszczenia przeznaczonego na bagaże. Musiałem mój plecak zostawić w jadalni. Przełożyłem najcenniejsze rzeczy do bagażu podręcznego i wsunąłem duży plecak pod ławę w jadalni, następnie poszedłem zobaczyć miasteczko.

Ulica Konstytucji 3 Maja w Karpaczu. Fot. Dawid Dobosz
Widoki z głównej ulicy Karpacza. Fot. Dawid Dobosz
Śnieżynka znajduje się przy ul. Nad Łomnicą, więc najbliżej miałem do dawnego dworca kolejowego. Kiedy już doszedłem okazało się, że budynek jest wyremontowany i mieści się w nim przeniesione muzeum zabawek oraz cenna dla turystów informacja turystyczna z bezpłatnym dostępem do internetu (można z niego skorzystać na miejscu, na komputerze).

W poniedziałki jest zamknięte muzeum zabawek oraz muzeum sportu i rekreacji. Dworzec znajduje się na tej samej ulicy co Villa Śnieżynka. W informacji otrzymałem kilka broszurek (darmowa pamiątka), następnie poszedłem do marketu Netto. Kupiłem tam sobie śniadanie, które składało się z sałatki warzywnej, dwóch bułek i wody mineralnej. Koszt to około 5 zł. Idąc w górę ulicy Konstytucji 3 maja przysiadłem na ławce i zjadłem posiłek. Nie ukrywam, że po podróży pociągiem byłem wykończony.

Następnie odwiedziłem kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa i kościół Nawiedzenia NMP. Po drodze odwiedziłem wszystkie sklepiki z pamiątkami. Wszędzie było to samo. Najlepszą pamiątką jaką możecie przywieźć z Polskich gór to wyroby z wełny i skóry oraz chusty z tradycyjnymi chustami. Ewentualnie można też zainwestować w coś z drewna, jednak tutaj będzie już większa cena. Reszta rzeczy to istny kicz. Szokiem dla mnie była pamiątka w postaci Żyda trzymającego grosz. Pamiątka mówi o tym, że kto chce mieć szczęście powinien mieć własnego Żyda w swoim domu. Istny kretynizm i antysemityzm. Oczywiście nic nie kupiłem.

Tradycyjny wyrób góralski z wełny owczej. Fot. Dawid Dobosz
Tradycyjny wyrób góralski. Fot. Dawid Dobosz
Tradycyjny wyrób góralski z wełny owczej. Fot. Dawid Dobosz
Pamiątka z Żydem. Fot. Dawid Dobosz
Rano było pochmurno i padał deszcz. Później się przejaśniło i niebo było czyste. Pogoda w górach zmienną jest. Po drodze robiłem zdjęcia (dla mnie właśnie to są najcenniejsze pamiątki). Za cel wybrałem sobie wodospad Łomnicy. Szedłem wzdłuż rzeczki, którą tworzyła woda z wodospadu. Było bardzo płytko i można było chodzić po wystających kamieniach. W celu lepszego widoku szedłem korytarzem rzeki. Po chwili w pełnej okazałości podziwiałem wodospad. Obok wodospadu znajdował się mniejszy, również na Łomnicy, który odwiedziłem. Następnie spacer górą tamy i dookoła zbiornika. Kierowałem się znów na główną ulicę.

Wodospad Łomnicy. Fot. Dawid Dobosz
Mały wodospad na Łomnicy. Fot. Dawid Dobosz
Po lewej stronie urzędu miasta znajduje się restauracja, w której pozwoliłem sobie na zakup deseru lodowego za 12 zł. Po tym wszystkim wróciłem do Śnieżynki, rozliczyłem się z właścicielką, nocleg wyszedł razem na moją osobę 156 zł. Jest to cena pokoju "twin" na 6 nocy ze wspólną łazienką na korytarzu. Warunki zakwaterowania są na niskim poziomie. Wszystko rodem z lat 70, słychać wszystko co się dzieje na korytarzu, drzwi nie są szczelne. Łóżko jest twarde, a jeżeli chodzi o łazienkę to również przydałby się jej remont. Mimo tych wszystkich uwag muszę powiedzieć, że wszystko działa, a właściciele są sympatyczni. Jeżeli nie zależy Wam na wygodzie, a zależy na miejscu do spania i niskiej cenie, to polecam serdecznie to miejsce. W góry jedzie się przecież po to aby zdobywać pasma gór i ich szczyty, a nie po to aby siedzieć w hotelu.

Moje zakwaterowanie. Villa Śnieżynka, Karpacz. Fot. Dawid Dobosz
Moje zakwaterowanie. Villa Śnieżynka, Karpacz. Fot. Dawid Dobosz
Moje zakwaterowanie. Villa Śnieżynka, Karpacz. Fot. Dawid Dobosz
Moje zakwaterowanie. Villa Śnieżynka, Karpacz. Fot. Dawid Dobosz

10.09.2013

Wstałem o godzinie 9:00 rano. Szybki prysznic, spakowałem się i za cel obrałem Śnieżne Kotły. Najpierw poszedłem zrobić zakupy, kupiłem na śniadanie bułkę z kiełbasą oraz sałatkę. Na drogę kupiłem to samo plus snickersy oraz wodę, aby mieć coś co ma cukier i doda mi energii. Główną ulicą dotarłem do miejsca, gdzie jest pomnik Ducha Gór (Liczyrzepy, więcej znajdziecie na http://pl.wikipedia.org/wiki/Liczyrzepa). Tam przysiadłem na ławce i zjadłem śniadanie. Pogoda zapowiadała się idealnie, świeciło słońce. Ja natomiast ubrałem grubsze skarpety, szybko schnące spodnie i buty trekkingowe. Na początek zamiast kurtki przeciwdeszczowej (która była w plecaku) miałem softshell.

Śniadanie. Fot. Dawid Dobosz
Ruszyłem w stronę zielonego szlaku, przechodząc obok Dzikiego Wodospadu. Można przy nim zrobić sobie świetne zdjęcie. Wszedłem do Karkonoskiego Parku Narodowego szlakiem zielonym. Szlak ten również nazywany jest Drogą B. Czecha. Po drodze znajduje się punkt widokowy, na który warto zboczyć.

Dziki Wodospad. Fot. Dawid Dobosz
Karkonoski Park Narodowy. Fot. Dawid Dobosz
Szlak Zielony w Karkonoskim Parku Narodowym. Fot. Dawid Dobosz
Punkt widokowy na szlaku zielonym. Fot. Dawid Dobosz
Po około  1,5 h marszu dotarłem do tzw. Polany, jest to rozejście się szlaków żółtego, niebieskiego, zielonego i czarnego. Przy Polanie możecie zobaczyć również "Kotki", są to skały na których turyści uwielbiają robić sobie zdjęcia.

Polana. Fot. Dawid Dobosz
Rozejście szlaków na Polanie. Fot. Dawid Dobosz
Następnie szedłem zielonym szlakiem w stronę skał "Słoneczniki". Na Polanie zaczęło już mocno wiać, więc zmieniłem softshell na kurtkę z kapturem. Można również kupić sobie opaskę na uszy, cena to około 12 zł. Wspinając się co raz wyżej, temperatura spadała. Średnio jest to -1*C na 100 m. Przy rozgrzanym organizmie nie czuć tego spadku temperatury, natomiast należy o tym pamiętać.

Odbicie ze szlaku zielonego na szlak żółty w stronę Słoneczników. Fot. Dawid Dobosz
Doszedłem do skał "Słoneczniki" po czasie około 1 h. Z tych skał rozciąga się świetny widok. Można również zobaczyć samotne skały "Pielgrzymy". Po porobieniu zdjęć szedłem grzbietem Kotła Wielkiego Stawu, z którego było widać sam Wielki Staw, oraz schronisko "Strzecha Akademicka" i "Samotnia" do których szedłem.

Słoneczniki. Fot. Dawid Dobosz
Widok z Grzbietu Wielkiego Kotła. Fot. Dawid Dobosz
Nieopodal można było dostrzec obserwatorium na Śnieżce. Bardzo mocno wiało, natomiast widoki były niesamowite. Jeżeli będziecie szli grzbietem Kotła Wielkiego Stawu to szlak oznaczony jest kolorem czerwonym. Następnie skręciłem w lewo szlakiem niebieskim do schroniska "Strzecha Akademicka". W środku zjadłem bardzo dobry żurek. Jego kosz to 12 zł. Jednakże jest bardzo smaczny i można się nim najeść.

Schronisko "Strzecha Akademicka". Fot. Dawid Dobosz
Polski Żurek. Fot. Dawid Dobosz
Cennik w schronisku. Fot. Dawid Dobosz
Schronisko od środka. Fot. Dawid Dobosz
Za oknem pogoda diametralnie się zmieniła. Zaczął padać deszcz i przyszły ciemne chmury. Następnie poszedłem do schroniska "Samotnia" niebieskim szlakiem. Jest to odległość 5 minut. Oczywiście nie zapomniałem przybić stempla w jednym i drugim schronisku. Stemple są darmowe.

Schronisko "Samotnia" od środka. Fot. Dawid Dobosz
Samotnia leży w dolinie Kotła Małego Stawu, dzięki czemu rozciąga się tam świetny widok na Mały Staw i sąsiadujące z nim skały. Mimo tego, że padało musiałem iść dalej. Aparat schowałem do futerału, szkoda sprzętu. Kierowałem się niebieskim szlakiem w stronę Świątyni Wang w Karpaczu górnym (więcej na http://www.karpacz.pl/pl/atrakcje/swiatynia-wang-w-karpaczu).

Dolina Małego Stawu. Fot. Dawid Dobosz
Podróż od Samotni do świątyni zajęło mi około 2 h. Kiedy dotarłem na miejsce postanowiłem wejść do środka, koszt biletu to 4 zł. Jednak, kiedy chcesz robić zdjęcia to koszt zwiększa się o 5 zł. Trochę śmieszne, jak fotografowanie bez flasha może wpłynąć na konserwacje zabytku? Zwykła ściema.

Świątynia Wang. Fot. Dawid Dobosz
Świątynia jest bardzo mała. Szczerze mówiąc to nic ciekawego w nim nie zobaczycie. Moim zdaniem lepiej po podziwiać z zewnątrz niż od środka. Wokół znajduje się cmentarz, a obok punkt widokowy, na którym możecie sobie wykonać ciekawe zdjęcie z panoramą górską.

Świątynia Wang. Fot. Dawid Dobosz
Następnie szedłem główną ulicą w stronę centrum miasta. Znów się rozpadało, postanowiłem zboczyć z drogi i iść lasem wzdłuż rzeczki Łomnicy, która wraz z deszczem nabierała wody i zrobił się bardzo rwąca. Idąc dalej ponownie odwiedziłem Wodospad Łomnicy i wracałem do Villi Śnieżynki. Po drodze zahaczyłem o Biedronkę. Takim sposobem skończyłem drugi dzień w Karpaczu. Jutro prawdopodobnie będę zdobywać Śnieżkę. Oczywiście jak mi wszystkie rzeczy wyschną, wraz z laminowaną mapą, która się zmoczyła.

11.09.2013

Dzisiaj obudziłem się dość późno. Ze względu na zmęczenie dnia poprzedniego postanowiłem zrobić sobie dzień odpoczynku. Poszedłem odwiedzić muzeum zabawek oraz muzeum sportu i turystyki. W tym pierwszym możecie pooglądać wystawę zabawek (więcej na http://www.muzeumzabawek.pl/), które zostały zebrane przez urodzonego w Poznaniu znanego mima Henryka Tomaszewskiego (więcej na http://www.pantomima.wroc.pl/o-teatrze/henryk-tomaszewski/), można również odwiedzić jego grób przy świątyni Wang. Wejście ulgowe do tego muzeum kosztuje 5 zł za osobę. Obok muzeum zabawek znajdowała się wystawa kolejnictwa, natomiast szczerze mówiąc nic tam ciekawego nie było (wejście bezpłatne).

Muzeum Zabawek Karpacz. Fot. Dawid Dobosz
Muzeum Zabawek Karpacz. Fot. Dawid Dobosz
Muzeum Zabawek Karpacz. Fot. Dawid Dobosz
Muzeum Zabawek Karpacz. Fot. Dawid Dobosz
Muzeum Zabawek Karpacz. Fot. Dawid Dobosz
Do następnego muzeum szedłem wzdłuż rzeki Łomniczki obserwując jej spad. Przed wejściem do muzeum sportu i turystyki odwiedziłem sklep z antykami. Prowadzi go sympatyczny Pan, który zgromadził bardzo dużo antyków. Możecie tam wybrać wyjątkową pamiątkę, bądź tylko pooglądać ciekawe rzeczy. Sklep ten znajduje się przy ulicy Mikołaja Kopernika, tuż przy muzeum sportu i turystyki.

Antykwariat. Fot. Dawid Dobosz
Następnie udałem się do samego muzeum. Wstęp ulgowy kosztuje 4 zł. Honorowane są karty ISIC oraz Euro26. W tym budynku możecie dowiedzieć się jak rozwijały się szlaki turystyczne w Karkonoszach, historię sportów zimowych, samego GOPRu oraz występowanie gatunków zwierząt w okolicznych lasach (więcej na http://www.muzeumsportu.org/).

Muzeum Sportu i Turystyki Karpacz. Fot. Dawid Dobosz
Muzeum Sportu i Turystyki Karpacz. Fot. Dawid Dobosz
Muzeum Sportu i Turystyki Karpacz. Fot. Dawid Dobosz
Muzeum Sportu i Turystyki Karpacz. Fot. Dawid Dobosz
Po skończeniu zwiedzania muzeum poszedłem do centrum. Postanowiłem coś zjeść. Wszedłem do restauracji wyglądającej całkiem przyzwoicie, jedzenie można było kupić na wagę. Ceny zaczynały się średnio od 7 zł z 100 gram. Wchodząc do tego miejsca popełniłem błąd. Dlaczego? Ponieważ za te same pieniążki mogłem kupić sobie o wiele lepsze jedzenie. Nie dość, że talerz był zastąpiony papierową podstawką to sztuce były plastikowe. Zapłaciłem 25 zł za mały kawałek szaszłyka i jedną chochelkę pieczonych młodych ziemniaków. Cały posiłek wcale nie był taki smaczny na jaki wyglądał.

Zachęcający wystrój restauracji i zapach. Fot. Dawid Dobosz
Zły na samego siebie wróciłem do Śnieżynki. Ten dzień minął mi bardzo szybko.

12.09.2013

Dziś wstałem po godzinie 8:00. Pora wyruszyć w góry. Około godziny 9:40 wyszedłem ze Śnieżynki i poszedłem w kierunku czerwonego szlaku z ulicy Olimpijskiej na Śnieżkę. Wstęp do Karkonoskiego Parku Narodowego kosztuje 2,50 zł (oczywiście ulgowy). Idąc czerwonym szklakiem co chwile pogoda się zmieniała. Raz była mżawka, a raz padał lekki deszcz, po chwili znów przestało padać.

Szlak czerwony nie jest zbyt trudny do przejścia, idąc nim spokojnie można podziwiać okoliczną florę i faunę. Po około 1 h dotarłem do pierwszego schroniska "Nad Łomniczką". Wszedłem do środka, podbiłem stemplem pocztówkę i wyszedłem. Akurat wyszło słońce.

Ruszyłem dalej w kierunku szczytu. Dojście do następnego schroniska "Dom Śląski" zajęło mi około 2 godzin. Po drodze zatrzymywałem się na robienie zdjęć i podziwianie widoków. Szczególnie dużo czasu zajęło mi uchwycenie wodospadu Łomniczki. Panorama dookoła była niesamowita.

Od wodospadu do Domu Śląskiego było bardzo ciężko się wspinać. Pracowały wszystkie mięśnie. Przed schroniskiem znajduje się pomnik ofiar górskich, o którym warto wspomnieć.

Kiedy zauważyłem wielką chmurę wyłaniającą się zza gór, od razu dostałem sił w nogach po czym znalazłem się w schronisku "Dom Śląski", którego prawie nie było widać. Widok wyłaniającej się chmury był przerażający, ale nie groźny. W samym schronisku było dużo ludzi różnej narodowości. W środku zamówiłem sobie żurek, który kosztował 9,50 zł. Taniej niż w schronisku "Strzecha Akademicka". Po zjedzeniu, stempel i na Śnieżkę.

Odległość od Domu Śląskiego na sam szczyt to kwestia 40 minut. Widoczność był na góra 50 m. Kiedy byłem już na szczycie, wszedłem do restauracji, która jest w budynku obserwatorium. Tam możecie kupić sobie różnego rodzaju smakołyki, jak i zrobić sobie zdjęcie z żywym Duchem Gór - Liczyrzepą. Ja natomiast poprosiłem go tylko o stempel, za który nic nie zapłaciłem.

Na górze posiedziałem około 40 minut korzystając z darmowego WiFi. Następnie odwiedziłem Kapliczkę pw. św. Wawrzyńca (więcej na http://miasteria.pl/miejsce/kaplica-sw.-wawrzynca-na-sniezce.html) i zacząłem schodzić w dół.

Szedłem Czarnym Grzbietem przez Czarną Kopę do Sowiej Przełęczy. Miałem lekkie obawy, kiedy szedłem w stronę gęstej warstwy chmur. Po drodze wszedłem sobie do czeskiego schroniska "Jelenka". Tam kupiłem sobie oranżadę laną z tzw. "kija" (beczki). Kosztowała 6 zł za 0,5 l. Była bardzo smaczna. Super alternatywa dla niepełnoletnich, aby mogli siedzieć sobie wieczorami w pubach.  Podbiłem pocztówkę i kierowałem się przez Sowią Przełęcz czarnym szlakiem do samego Karpacza. Czarny szlak jest najtrudniejszy i bardzo stromy, a przy wilgotnym powietrzu oraz deszczu trzeba uważać, aby się nie poślizgnąć.

Kiedy zszedłem już na normalny poziom, wzdłuż mojej drogi ciągnął się Szlak Górniczy. Jest to szla, którym kierowali się dawni poszukiwacze złota. Na koniec szedłem przed osiedle Wilcza Poręba do swojej Villi Śnieżynki. Czas jaki zajęło mi zejście ze Śnieżki do Sowiej Doliny to około 1,5 godziny, natomiast z Sowiej Doliny do centrum Karpacza około 1 godzi i 40 minut.

Podliczając, cała ta wyprawa wypompowała ze mnie siły oraz czasowo zabrała cały dzień. Warto jednak było poświęcić siły i czas na takie widoki.

13.09.2013

Po poprzednim, bardzo wyczerpującym dniu wstałem około 10 rano. Dość długo się przeciągałem z porannymi czynnościami. Tego dnia postanowiłem odwiedzić słynne miasteczko WesternCity położone przy skalnym osiedlu w Karpaczu. Pogoda była przeciętna, nie wiadomo było czy będzie padać czy nie. Około godziny 12 wyszedłem ze Śnieżynki i ulicą Konstytucji 3 Maja przez ulicę Obrońców Pokoju zmierzałem do miasteczka. Z samego centrum Karpacza idzie się jakieś 20 min jeżeli wybieracie drogę obok Kruczych Skał, przy której również możecie podziwiać dom Morgensterna (więcej na http://www.karpacz.pl/pl/atrakcje/dom-morgensterna-carl-ernst-morgenstern-14-09-1847r-9-09-1928r).

Kiedy dotarłem na miejsce przeszedłem przez bramę z dwiema wieżyczkami niczym za czasów kolonizacji Ameryki. Opłata wynosiła 10 zł za wejście bez atrakcji. Można było również dokonać większej opłaty, w której są wliczone wszelkie inne atrakcje. Ja natomiast zapłaciłem tylko opłatę wejściową.

Z końcem sezonu letniego w miasteczku było bardzo mało ludzi. Jednak atrakcji nie brakowało, codziennie są pokazy napadu na bank, tańca indiańskiego, pojedynek rewolwerowców i wiele innych atrakcji. Zrobiłem sobie spacerek dookoła miasteczka, następnie obejrzałem inscenizację napadu na bank i poszedłem do saloonu, który był teraźniejszą restauracją na kiełbaskę podawaną z surówką, sosami i chlebem. Cena to  9 zł, a można się najeść.

W samym miasteczku można podziwiać różnego rodzaju zwierzęta, od psów, owiec, kozic po kaczki, indyki i kury. Typowe zwierzęta domowe, które towarzyszyły życiu w czasach Krzysztofa Kolumba. Takim sposobem minęło pół dnia.

Następnie wróciłem do centrum Karpacza. Kupiłem sobie lody w lodziarni "Sopelek", na prawdę polecam, są świetne i nie drogie ( do wyboru parę naturalnych polew - koszt to 4 zł). Kiedy wróciłem do Villi Śnieżynki zamówiłem pizzę. Pizzeria King w Karpaczu serwuje bardzo dobrą pizzę, która kosztuje góra 30 zł za 40 cm lub góra 20 zł za 28 cm średnicy. Po tak obfitej kolacji poszedłem spać.

14.09.2013

Obudziłem się dość szybko, około godziny 7 rano. W pokoju było bardzo zimno, kiedy wyjrzałem przez okno padało jak z cebra. Doszedłem do wniosku, że jeżeli pogoda taka utrzyma się przez większość dnia to nie ma sensu zostawać dłużej po to tylko, aby przenocować ponownie w Śnieżynce. Podjąłem decyzję o wcześniejszym powrocie do domu. Poszedłem do informacji turystycznej aby skorzystać z internetu i sprawdzić połączenie PKS Karpacz - Jelenia Góra oraz następnie pociąg TLK Jelenia Góra - Tczew. Okazało się, że PKS mam o godzinie 15:28 (cena to 5 zł za osobę), a pociąg o 20:27 bezpośrednio do Tczewa, który planowo w mieście rodzinnym był o 8:12.

Mając jeszcze sporo czasu do PKSu, korzystając z chwilowego przejaśnienia wybrałem się jeszcze na spacer nad wodospad Łomnica, oraz na oscypka (mały kosztuje 2 zł na ciepło). Skusiłem się jeszcze na lody. Następnie wróciłem do Śnieżynki aby zabrać spakowane już rzeczy i ruszyć na przystanek. Autobus oczywiście się spóźnił. Do Jeleniej Góry jechałem jakieś pół godziny. W tylnej szybie oddalała się panorama gór, po których jeszcze z wielką chęcią pochodziłbym.

W Jeleniej Górze miałem jeszcze sporo czasu do pociągu, więc zostawiłem bagaż pod zamknięciem na dworcu (koszt 9 zł na cały dzień) oraz kupiłem bilet powrotny, który kosztował 35,77 zł studencki. Następnie poszedłem przez ten krótki okres czasu zobaczyć stare miasto. Jelenia Góra ma bardzo malowniczą starówkę oraz piękne kościoły. Kiedy dochodziła godzina odjazdu, zabrałem z szafki swój bagaż i wsiadłem do pociągu. Podróż powrotna była spokojna, przedział był pusty i można było się przespać. O godzinie 8:12 wysiadłem w Tczewie.

Takim sposobem dobiegła końca moja podróż do Karpacza, którą z powodu pogody musiałem skrócić o jeden dzień.

Moją towarzyszką podróży była Katarzyna Wesołowska, która przez większość dni niestety męczyła się z przeziębieniem nabytym albo na Śnieżnych Kotłach, albo zaraziła się w przedziale, kiedy jechaliśmy do Karpacza.

Podliczamy koszty wyjazdu na jedną osobę:

Villa Śnieżynka ( po odliczeniu zniżki za długi pobyt - 6 nocy + opłata klimatyczna 2 zł za dzień) - 162 zł
Pociąg Tczew-Jelenia Góra studencki w dwie strony - 67,96 zł
Transport Jelenia Góra - Karpacz - 10 zł
PKS Karpacz - Jelenia Góra - 5 zł

Bilety Wstępu:
WesternCity - 10 zł
Miejskie Muzeum Zabawek (ulgowy) - 5 zł
Muzeum Sportu i Turystyki (ulgowy) - 4 zł
Wejście do Karkonoskiego Parku Narodowego (ulgowy) - 2,50 zł
Świątynia Wang (ulgowy) - 4 zł

Jedzenie około 160 zł na osobę.

Suma : 430,46 zł
 
Co ze sobą przywiozłem ?

Stemple na pocztówkach
Foldery, informatory.
 W Karpaczu istnieje możliwość wykupienia sobie wycieczki jednodniowej do danego miasta, w większości są to wycieczki zagraniczne. Ceny są normalne, jeżeli powiększycie sobie zdjęcie to będziecie mogli zobaczyć sobie jakie wycieczki oferują biura turystyczne już na miejscu.

1 komentarz:

  1. Anonimowy7/21/2015

    Piękny opis wycieczki, a zaporę na Łomnicy również polecam. W deszczowy i mglisty dzień do prawdziwie magiczne miejsce. http://www.karpacz24.pl/?dzial=galeria_uzytkownikow&id_album=943 warto się wybrać kiedy robi się ciemno :)
    A na knajpki typu 9 zł za 100 g to naprawdę uważajcie! Rachunki potrafią tam wynieść dużo, dużo więcej niż się zapowiada! a to 2 zł za ogóreczka, a to 1,5 za musztardę i tak się sumuje zawrotna kwota. jest w Karpaczu parę barów w których można tanio i smacznie zjeść ale nie będę reklamować ;) opinie o nich powszechnie dostępne !

    OdpowiedzUsuń