Dzisiaj miałem wypłynąć rejsem StenaLine z Gdyni do Karlskrony, natomiast ze względu na silny wiatr i sztorm na morzu rejs ten został przełożony na piątek. Stawić się na odprawie miałem o godzinie 20:00 w Gdyńskim porcie, natomiast statek miał wypłynąć o godzinie 21:00. Teraz czekam, mam nadzieję, że jutrzejszy rejs się odbędzie. Ma to być moja ostatnia podróż zagraniczna w tym roku.
Zima zaatakowała Trójmiasto, sparaliżowany ruch komunikacyjny, opóźnione pociągi, SKMki, natomiast w Gdyni kompletny paraliż autobusów. I jak tu nie lubić zimy w Polsce, kiedy nikt nie wyciąga wniosków z poprzednich lat, aby zapobiec kolejnemu paraliżowi miasta. Z Gdańska wyjechałem o godzinie 16:30 pociągiem SKM do Gdyni Głównej, oczywiście był opóźniony. W terminalu portowym StenaLine początkowa odprawa miała się odbyć o godzinie 18:30 czyli dokładnie godzinę przed planowanym wypłynięciem. Kiedy dojechałem do Gdyni i wyszedłem z dworca kolejowego zobaczyłem kompletny paraliż komunikacji miejskiej oraz gigantyczny korek. Śnieg cały czas sypał, a wiatr wiał z prędkością ponad 100 km/h, więc wyobraźcie sobie ludzi czekających na autobus w takiej pogodzie. Doszedłem do wniosku, że szybciej będzie kiedy pójdę pieszo. Fakt faktem w taką pogodę nie łatwo dotrzeć z Gdyni Głównej do terminalu promowego StenaLine. Szedłem około 45 minut, wypytując się ciągle o drogę. Kiedy dotarłem na miejsce byłem cały ośnieżony, dochodziła 18:30. Dzięki decyzji o pójściu pieszo, dotarłem na czas do terminalu. W porcie czekał już statek StenaLine Spirit, ogromny kolos czekał na pasażerów oraz samochody ciężarowe, które bez problemu pomieścił.
Opuszczenie portu miało nastąpić o godzinie 19:30, ze względu na pogodę przesunięto wypłynięcie na godzinę 22:30. Do tego czasu zdążyłem zajrzeć do mojej kabiny, która wygląda fajnie tylko na zdjęciach, jak i zwiedzić praktycznie cały statek. StenaLine na pokładzie swoim gościom oferuje takie rzeczy jak: dyskoteki, spa, bary, pokoje konferencyjne, kafejka internetowa, pokoje gier, automaty gier, pokera, muzykę na żywo, sklep pokładowy, a dla dzieci znajdziecie kącik zabaw. Moja kabina "2 os. bez okna Comfort Class z łazienką" znajdowała się bliżej dziobu statku, więc w tamtą stronę warunki byłyby idealne gdyby nie sztorm, który panował na morzu z związku z tegorocznym orkanem Ksawery. Jeżeli chodzi o standard kabiny to wyglądała ona tak: dwa łóżka na dole, dwa u góry złożone, stolik, radio, dwa duże lustra, w łazience standardowo prysznic, toaleta i zlew z lustrem. Woda jest ciepła, natomiast po każdej kąpieli wszystko mnie swędziało, może to po prostu przyzwyczajenie do innej wody.
Po prysznicu czas zobaczyć co mają w pokładowym sklepie. Wybór jest dość duży, a głównym towarem jaki jest dostępny to alkohol szwedzki lub polski oraz kosmetyki znanych światowych marek. Jednakże znajdziecie tam też słodycze, pamiątki oraz zabawki dla dzieci.
Statek wypływał z portu o 22:30, zająłem sobie miejsce w fotelu z widokiem na dziób statku. Super widok, obserwowałem jak statek wypływa z portu. Pomieszczenie to jest zaraz przy promowym spa, gdzie znajdują się również telewizory, na których możecie sobie pooglądać telewizję.
Około godziny 24:00 poszedłem spać, nie było to dość łatwe, ponieważ kiedy statek wypłynął już po za zatokę Gdańską można było odczuć panujący na morzu sztorm. Błędnik wariował, fale obijały się o boki statku jednocześnie przechylając go na lewą i na prawą stronę. Kilkakrotnie siłę fal można było odczuć w samej kabinie, kiedy huk obijającej fali rozciągał się po wnętrzu statku. Wszystko to co miałem na stoliku musiałem położyć na ziemi, ponieważ zaczęło spadać, a kiedy się położyłem poczułem stan nieważkości czasami leżąc prawie pionowo. Jednak jakoś udało mi się zasnąć.
07.12.2013
Wstałem około godziny 9:00, sztorm już się uspokoił. Komunikat radiowy kapitana statku uświadomił mi, że dopiero około godziny 12:00 będziemy w Karlskronie. Więc jeszcze było sporo czasu, aby się spakować. Poranna toaleta i spakowanie swoich rzeczy zajęło mi nie dużo czasu. Półtorej godziny przed wpłynięciem statku do portu należy udostępnić kabinę, aby housekeeping mógł zabrać się do sprzątania. Stwierdziłem, że zabiorę rzeczy i już ją opuszczę, tym bardziej, że nie mam ze sobą tylko plecak i aparat.
Opuściłem kabinę i udałem się na przechadzkę po pokładach, zwiedziłem prom od góry do dołu oraz wyszedłem na taras. Wiatr i fale nadal były duże, więc szybko wróciłem do środka. Poszedłem usiąść się w fotelu tam, gdzie obserwowałem wypłynięcie statku. Powoli wyłaniały się szwedzkie wysepki, a ja z zamiłowaniem je podziwiałem.
Ostateczną godziną wpłynięcia do portu jaką nam podał kapitan była 12:30, wszyscy czekali przy pokładowej recepcji na dalsze instrukcje dotyczące opuszczenia pokładu. Statek przycumował do portu, obsługa skierowała gości na pokład samochodowy, gdzie czekały na nas autokary, które podwiozły wszystkich pod terminal portowy Karlskrona StenaLine. Z pod terminalu odjeżdża autobus miejski do centrum numer 6. Bilet w jedną stronę kosztuje 20 koron szwedzkich, jedzie się około 30 minut do samego serca Karlskrony.
Szwedzka sobota była idealna, brak opadów, słoneczne bezchmurne niebo i leciutki zimny wiatr, a na ulicach brak śniegu. Pierwszym punktem było zobaczenie rynku głównego. Ogólnie miasto nie jest duże, można go spokojnie obejść w jeden dzień. Pierwszym punktem zwiedzania tego ponad 300 letniego miasta był kościół Fryderyka mieszczący się na rynku miasta, wejście do niego jest darmowe. Idąc dalej po sugerowanej trasie turystycznej Karlskrony przeszedłem obok ratusza miejskiego mieszczącego się vis a vis kościoła Fryderyka, a następnie przy specyficznym kościele św. Trójcy. Kolejno udałem się do nowoczesnego muzeum marynarki wojennej, które było strzałem w 10. Bardzo nowoczesne muzeum pokazuję od początku historię szwedzkiej marynarki wojennej, warto odwiedzić to muzeum tym bardziej, że wejście jest za darmo. Jednym z ciekawszych elementów wyposażenia muzeum jest możliwość zejścia pod wodę aby zobaczyć dno.
Następnie przeszedłem się wzdłuż wybrzeża i pospacerowałem po mieście podziwiając charakterystyczne skandynawskie domki oraz urokliwe nadmorskie widoki. Troszeczkę zgłodniałem, poszedłem do marketu, kupiłem batonika nugatowego oraz już na podróż powrotną sok pomarańczowy, taki jaki piją w amerykańskich filmach, nie był drogi bo tylko 17 koron za 2 litry, lecz smaczny.
Zbliżała się noc, słońce zachodziło, a ja zgłodniałem. Poszedłem zjeść kebaba, był w przestępnej cenie jak na skandynawski przelicznik, za wielki talerz frytek, kebaba, sosu i surówki zapłaciłem 70 koron, czyli polskie 35 zł, a najadłem się do syta. Po obiedzie poszedłem zrobić jeszcze jedną rundkę po Karlskronie, następnie na autobus nr 6. Do autobusu miałem jeszcze jakieś 10 minut więc wstąpiłem do sklepu, w którym kupiłem puszkę napoju, szczerze mówiąc to nie wiem co piłem, ale mi smakowało. Kosztowało 5 SEK + 1 SEK, co to znaczy? W Szwecji w ramach recyklingu skupuje się puszki. Za jedną puszkę oddaną do specjalnej maszyny odzyskuje się 1 SEK, który wcześniej trzeba było za nią zapłacić. Przeliczając na polskie to jedna puszka 0.33 l wynosi 0,50 zł.
Po przyjeździe na terminal portowy okazało się, że prom ma opóźnienie i będzie dopiero około 22:30. Miałem cztery godziny do dyspozycji, nic innego mi nie pozostało jak czekać na prom. W tym czasie zabrałem z kasy bilety, wypiłem kawę, zjadłem ciasteczka oraz wafelki, które były dla pasażerów i bardzo się wynudziłem. Dobrze, że w telefonach komórkowych są dostępne gry. Jeżeli chodzi o korzystanie z telefonu na statku to uprzedzam, że jest bardzo drogo. Moja sieć pobiera opłatę 15 zł za minutę rozmowy podczas rejsu, to jest tzw "Maritime", koszt transmisji danych wynosi 4,54 za 100 kB, połączenia przychodzące kosztują 5 zł za minutę, natomiast sms 4 zł, a mms 6 zł. Osobiście zawszę ustawiałem telefon na tryb samolotowy w celu uniknięcia kosztów.
Kiedy już statek dopłynął do portu podjechały trzy autokary po pasażerów. Ludzi było więcej niż w tamtą stronę. Planowo po godzinie 22:30 znalazłem się na statku, gdzie okazało się, że tym razem moja kabina znajduje się przy rufie. Co za tym idzie, jak silnik zaczął pracować to wszystko było czuć i słyszeć. Na statku odbywał się koncert na żywo dwóch szwedów, którzy grali różne znane utwory. W większości bawiło się starsze towarzystwo, jednak nie zabrakło także młodzieży i studentów. Ewidentnie w tą stronę było więcej pasażerów niż w tamtą stronę. Muzycy skończyli grać o pierwszej w nocy, a pokład wyżej trwała impreza z wodzirejem, przy którym bawiła się tylko jedna parka, a reszta siedziała przy stolikach. Ja byłem bardzo zmęczony i poszedłem do kabiny spać. Mimo lekkiego hałasu panującego w pomieszczeniu, przy ściszonym radiu jazzowym udało mi się zasnąć.
08.12.2013
Obudził mnie komunikat radiowy kapitana statku, który informował o zbliżaniu się do portu w Gdyni. Planowo statek miał wejść do portu o godzinie 9:30, natomiast ze względu na ruch w porcie musieliśmy trochę poczekać na swoją kolej. Dzięki temu mogłem porobić trochę zdjęć portu w Gdyni jak i samemu miastu. Pogoda sprzyjała, natomiast było mroźne powietrze.
Jak dla mnie była to dość męcząca podróż, osobiście wolę latać samolotami i być wcześniej na miejscu. Oczywiście jest to w pewien sposób nowe doświadczenie, ponieważ nigdy wcześniej nie płynąłem promem, natomiast preferuję szybszą podróż i zwiedzenie więcej miejsc na lądzie. Na pokładzie znajdują się rozrywki, jednakże osobiście spędziłbym inaczej ten czas na pokładzie, co na lądzie.
Podróż odbyła się wraz z moją drugą połówką K.W. ;))
Prawdopodobnie jest to moja ostatnia podróż w tym roku.